Kazimierz Kotliński, Technikum Hutnicze (1951 – 1961)
www.kkotliński.strefa.pl
Via Stalowa Wola
Korzystając z życzliwości i pomocy dyrektora
Technikum Energetycznego w Lublinie, wyjednałem audiencję u szefa budowanej
Fabryki Samochodów. Ledwie wcisnęliśmy się do jego gabinetu, z powodu
prawdziwego oblężenia drzwi przez interesantów.
„Ależ
oczywiście proszę panów, bardzo nam zależy na dobrej współpracy z obiema
szkołami, lecz pierwszej puli mieszkań, przewidzianej do mojej wyłącznej dyspozycji,
spodziewam się dopiero pod koniec następnego roku” – oznajmił pan dyrektor.
W
innej rozmowie z pełnomocnikiem do spraw organizacji uczelni technicznej
(późniejszym pierwszym rektorem Stanisławem Podkową) nie odczułem również
wielkiego optymizmu, w przedmiocie korzystnych decyzji władzy terytorialnej,
zobowiązanej do świadczenia pewnych zasobów materialnych na rzecz owego
przybytku. Nie było w Lublinie odpowiedniej substancji lokalowej i pieniędzy na
wyposażenie pracowni i laboratoriów. Wielu by chciało, lecz tylko nieliczni
mogli coś zrobić.
Zadawałam
sobie pytanie, co mi w tej sytuacji pozostało? Wizja otrzymania mieszkania to
chyba odległa przyszłość, a rozstanie z Marylą (moją żoną) nie mogło trwać
długo. Perspektywa podjęcia nowych studiów była ciągle niepewna. Podtrzymywanie
ostrego kursu wychowawczego musi wzbudzić sprzeciwy wszechmocnych aktywistów i
początek deliberowania w ośrodkach dyspozycji nad postawą młodego dyrektora, z
pogmatwaną przeszłością. Już miałem niekorzystne sygnały z działu szkolenia
wojewódzkiego zarządu ZMP. W minorowym nastroju pojechałem do Gościeradowa na
weekend. Po drodze odniosłem przekonanie, że najlepsza kadra i poprawne
stosunki międzyludzkie w szkole, to dopiero połowa sukcesu, reszta należy do
sfery materialnej. Rozmieszczone sale lekcyjne w kompleksie starych czynszowych
oskrobanych kamienic (na Czwartku) nie nastrajały optymistycznie. Wąskie i
kręte korytarze na kilku kondygnacjach tworzyły wprawdzie dość ożywczy nastrój, ale nie mogły zapewnić podstawowych
funkcji współczesnej szkoły, w dodatku bez należytej rekreacji.
Od
września Marian Kwiatek, teść, pracował jako emeryt w Stalowej Woli. Otrzymał
kontrakt nauczyciela języka rosyjskiego. Bardzo sobie chwalił nie tylko
oddzielny pokój w internacie, ale arcydoskonałe warunki pracy w szkole. W
październikowy poniedziałek 1951r. już o świcie, zatrzymałem się przed gmachem oświetlonej
szkoły, wybudowanej w miejskich ostępach puszczy sandomierskiej, tuż przed
Hutą. Wprost nie chciało mi się wierzyć, że to nie sen, ale autentyczna
rzeczywistość. Budynek szkolny na prowincji nie miał sobie równego w Lublinie.
Może kubaturą tak, ale na pewno nie współczesnością rozwiązania architektonicznego.
Obok zarysowano wykopem nie tylko część sportową i najwspanialszą aulę, lecz
także nowe warsztaty szkolne. Przeżyłem jakieś olśnienie, gdy w migawkach o tym
mówił dyr. szkoły zawodowej Michał Mika, a za kwadrans uzupełnił obraz dyrektor
szkoły technicznej Józef Walczyna, zachęcając mnie do bezzwłocznego rozpoczęcia
pracy i dodatkowo oferując stanowisko swojego zastępcy. Zaszczytnej funkcji nie
przyjąłem, bowiem w tym samym gmachu została ulokowana Szkoła Inżynierska,
niebawem przemianowana na Filię Politechniki Krakowskiej. Rozpocząłem nowy
rozdział w swojej powojennej historii, górnej i chmurnej.
Z obranej drogi nie mogła mnie zawrócić nawet
perswazja pana Z. Goworka, rezydującego ongiś dyrektora DOSZ w Lublinie. W głębi duszy żegnałem się z Lubelszczyzną.
Przeżyłem ten fakt bardzo boleśnie, bowiem na tej ziemi przeżyłem swoją wczesną
młodość: harcerstwo, organizację orlęcką, konspirację, partyzantkę, obóz
koncentracyjny na Majdanku i brak pokory tuż po 1944 r. wszak znalazłem się w
RO-AK i mikołajczykowskiej PSL.
Objąłem etat nauczyciela fizyki. Wszedłem na drugim
piętrze do nieco dłuższej pustej sali z zapleczem. Urządziłem w niej pracownię
fizyczną, a po kilku latach przekazałem ową Mieczysławowi Sajdkowi
(późniejszemu dyrektorowi), by organizować w sąsiednim pomieszczeniu pracownię
elektrotechniki i maszynoznawstwa. Traktowałem wszystkie swoje obowiązki bardzo
poważnie. Cieszyłem się, bo niebawem otrzymałem mieszkanie od dyr. Huty,
Antoniego Czchowicza i w tym mieście przyszli na świat moi dwaj synowie Jerzy
(1952) i Zbigniew (1954). Już w latach (1956 – 1957) zatęskniliśmy za
odrodzeniem Niepodległej. Nasze nauczycielskie postulaty przed wyborami
dotyczyły: powrotu religii i dawnej formacji związkowej (ZNP zamiast ZOZ-ów) do
szkół, kandydowania do sejmu bezpartyjnego nauczyciela oraz odwołania partorga
i wyborów Rady Robotmiczej w macierzystym zakładzie opiekuńczym. Pożegnania
także aktualnego marszałka w MON. Protesty i wymagania były wspierane przez
koleżeństwo z Liceum Ogólnokształcącego. Na czele ruchu odnowy w szkole stanął
kol. Stefan Witkowski (nauczyciel szkoły zawodowej), dla mnie także nie
zabrakło miejsca w zarządzie nowej organizacji związkowej.
Niezależnie od panującego systemu politycznego
Technikum Hutnicze (wielokrotnie zmieniające swoją nazwę i podległość
organizacyjną) słynęło z wysokiego poziomu nauczania, było kuźnią kadr dla
przemysłu. Nasi absolwenci niekiedy
stanowili podporę naukową Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Wywołałem swoją wzmianką zaledwie kilka sygnałów,
które już zapewne nigdy nie zostaną wzmocnione, bo czas zaciera wszelaki ślad.
Taka jest prawidłowość samej otaczającej nas natury. Ale jestem dumny z jego
powiewu, bo Stalowa Wola zostawiła w mojej duszy i pamięci badzo cenne
odniesienia. Pozdrawiam aktualną Kadrę nauczycielską i wszystkich obecnych na
Jubileuszowym Zjeździe Absolwentów. Jestem nawet pewny, że Opatrzność Boska
będzie was wspomagać!
Dla wzbogacenia nastrojów podejmuję próbę
przywołania na pamięć niekiedy tylko nazwiska nauczycieli z tamtych lat (1951 –
1961):
Etatowi nauczyciele technikum: Stanisława
Baranówna, Monika Batycka, Boni, Kazimierz Dutkiewicz, Wacław Dulny, Jadwiga
Florkowa, Zenon Furman, Bolesław Guzek, Tadeusz Hajda, Franciszek Kopyto,
Kazimierz Kotliński, Kazimierz Kułak, Kazimierz Lustyh, Zbigniew Łupicki, Maria
Mazurek, Tadeusz Osika, Jan Podkowa, Eugeniusz Ruciński, Kazimierz Sabat,
Mieczysław Sajdek, Tadeusz Starecki, Stefania Jastrzębska - Stawowa,Wacław
Szeliga, Józef Walczyna, Stanisław Wesołowski, Adam Wiśniewski, Bronisław Wrona i inni.
Dochodzący z miasta: ks. Antoni Balawejder, Marian
Baran, Gdula, Górska, Kuczkówna, Stanisław Wilk, ks. dziekan Skoczyński.
Dochodzący z Huty: Biłobran, Bitigas, Jan Graczyk,
Machnikowski, Majewski, Emil Orłowicz. Pietrek, Antoni Reiman, Sankowski, Józef
Sibiga i jeszcze wielu.
Nauczyciele szkoły zawodowej: Edward Biłyk, Jadwiga
Gradowska, Edward Kasprzyk, Walery Marian Kwiatek, Stanisław Lech, Michał Mika,
Henryk Pluta, Czesław Pukas, Maria i Piotr Sobiłowie, Edward Stawowy, Worsa i inni.
Kazimierz Kotliński, Puławy (www.kkotliński.strefa.pl)
Kazimierz Kotliński, nauczyciel Technikum Hutniczego (1951-1961)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz